[Wawa] Strajk kierowców autobusów miejskich

Forum o ważnych wydarzeniach komunikacji poza regionem łódzkim.
geograf
Sympatyk forum
Posty: 695
Rejestracja: wt 17:56, 13 cze 2006
Lokalizacja: Chojny/Warszawa

[Wawa] Strajk kierowców autobusów miejskich

Post autor: geograf »

Obrazek
300 godzin autobusowej normy Ukraińców
Pracujemy ponad siły, czasem po 16 godzin dziennie - skarżą się ukraińscy kierowcy zwerbowani do pracy w warszawskich autobusach. We wtorek powiedzieli dość. Część z nich w proteście nie wyjechała z zajezdni

Rozmawialiśmy z kilkoma Ukraińcami, którzy są kierowcami miejskich autobusów w Warszawie. Czują się wykorzystywani, opowiadali, że firma, która ich zatrudnia, zatrzymuje im paszporty, by nie mogli nagle odejść. W końcu odważyli się na protest.

Rano na ulice nie wyjechały 32 autobusy z logo grodziskiego PKS-u. To jedna z trzech firm, które oprócz Miejskich Zakładów Autobusowych wożą warszawiaków na podstawie umowy z Zarządem Transportu Miejskiego. Pracuje w niej przynajmniej kilkudziesięciu Ukraińców. Zaprotestowała część z nich oraz niewielka grupa polskich kierowców.

Przez blisko dwie godziny w niektórych rejonach miasta panowało spore zamieszanie. - Najgorzej mieli pasażerowie, do których dojeżdża tylko jedna linia. Tak było np. na trasie 142 z Aleksandrowa do ronda Wiatraczna - mówi Andrzej Franków, wicedyrektor ZTM. Autobusów brakowało też na trasach linii 120, 160, 166 czy 717. - Zostaliśmy zaskoczeni. Poprosiliśmy o pomoc MZA. Rano wypuścili dodatkowo 22 autobusy. Po południu PKS Grodzisk znalazł zastępczych kierowców i wrócił na ulice - opowiada dyr. Franków. Dodaje jednak, że przewoźnik z Grodziska nie dostanie pieniędzy za niezrealizowane kursy, a ZTM naliczy mu karę. Pod koniec miesiąca okaże się, jak będzie wysoka.

Normy i kary

Kierowcy z Ukrainy mówią, że norma dla nich to 300 godzin za kierownicą w miesiącu. Rekordziści przejeżdżają nawet ok. 360. Za morderczą pracę dostają, jak twierdzą, ok. 2,5 tys. zł na rękę. Ale żalą się, że firma potrąca im z pensji kilkaset złotych za przekroczenie norm paliwowych - ok. 40 litrów na 100 km. Kierowcy mówią, że w korkach muszą spalać więcej.

Leszek Grzechnik, szef "Solidarności" w MZA: - Jeśli jakiś kierowca pracuje ponad 300 godzin miesięcznie, to jest łamane prawo. Dziennie za kierownicą można spędzić najwyżej 10 godzin. W tygodniu trzeba mieć przynajmniej dwa dni wolne. Tygodniowo średnio można zaś pracować 48 godzin. Zatem w miesiącu najwyżej ok. 200. Kierowcy w MZA średnio pracują między 150 a 180 godzin.

Grzechnik zauważa jednak, że trudno jest skontrolować czas pracy kierowców miejskich autobusów. Nie ma tu tachografów używanych w ciężarówkach.

Jest już kontrola

O wykorzystywaniu kierowców w PKS Grodzisk Maz. słyszeli też pracownicy MZA, którym skarżyli się Ukraińcy. Podobne informacje usłyszeliśmy niezależnie od kilku osób. Wieści o nieprawidłowościach w grodziskiej firmie dotarły do Inspekcji Transportu Drogowego, która kontroluje przewoźników. - Prowadzimy postępowanie. Efekt kontroli będzie znany za trzy tygodnie. Jeśli zarzuty by się potwierdziły, przewoźnikowi grozi do 30 tys. zł kary - mówi Sławomir Wołkowicz, zastępca wojewódzkiego inspektora transportu drogowego.

Urzędnicy ZTM twierdzą zaś, że nic nie słyszeli o tym, by kierowcy pracowali ponad normę. Tymczasem dyspozytorzy z MZA, którzy kontrolują ruch na niektórych pętlach mówią, że wielokrotnie interweniowali u zwierzchników w sprawie przemęczonych Ukraińców.

Niewykluczone, że są już pierwsze skutki przepracowania szoferów z tej firmy. 24 kwietnia Scania linii 505 grodziskiego PKS-u uderzyła w al. Lotników w drzewo, które zerwało linię energetyczną. Pięciu pasażerów zostało poszkodowanych. Według wstępnych ustaleń straży pożarnej przyczyną było zasłabnięcie kierowcy. Sprawę bada policja.

Protestujący negocjują

Prezes PKS Grodzisk Maz. Zenon Marek wczoraj przyjechał na rozmowy z protestującymi pracownikami do zajezdni przy Klementowickiej na Targówku. Według naszych informatorów Ukraińcy uzyskali obietnicę zwrotu pieniędzy potrąconych za przekroczenie norm paliwowych.

W rozmowie z "Gazetą" prezes nie zaprzeczył, że kierowcy mogą przejeżdżać 300 godzin w miesiącu. Uważa jednak, że takie sytuacje są sporadyczne. - Na pewno nikt nie jeździł 16 godzin na dobę, bo prawo mówi, że więcej jak 10 nie wolno - przekonywał.

Nie chciał zdradzić, ile zarabiają Ukraińcy i jak naliczana jest uznaniowa premia (kierowcy także skarżą się na jej niejasne zasady). Przyznał, że polscy szoferzy zarabiają więcej, bo są jego zdaniem lepiej wyszkoleni. Prezes zaprzecza, jakoby firma zatrzymywała komuś paszporty. - Tego nie robimy - zapewniał. - Jeżeli ktoś chce wrócić na Ukrainę, to nie trzymamy go siłą.

Kierowców w Warszawie brakuje od dawna. Szczególnie dotkliwie w ostatnich latach, gdy wielu Polaków emigruje do Anglii i Irlandii. Nie pomagają plakaty z ofertami pracy rozlepione w autobusach, braków nie załatała specjalna kampania skierowana do kobiet.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34864,5209527.html

Z tego co słyszałem, to Inspekcja Transportu Drogowego porządnie zainteresowała się PKSem. Ciekawe jakie będą tego skutki
(BTW: jak sądzicie, jak wielką pianę biłyby polskie media gdyby takie wieści o polskich kierowcach dobiegły z Wysp, hm?)


I jeszcze jeden artykuł z tej samej gazety:
Warszawski raj autobusowy według Siergieja
Tu miały być kokosy. Tu miał być raj. A jest harówka ponad siły - skarży się ukraiński kierowca warszawskich autobusów. Jeden z tych, którzy we wtorek w proteście nie wyjechali na ulice

Mężczyzna w średnim wieku przedstawia się jako Siergiej. Ale zaznacza, że to nie jest jego prawdziwe imię. Gdyby się ujawnił, niechybnie straciłby pracę.

Pochodzi ze Lwowa. U nas jest kierowcą autobusu komunikacji miejskiej. Zatrudnia go firma PKS Grodzisk Mazowiecki, która podpisała umowę z Zarządem Transportu Miejskiego na wożenie warszawiaków.

Wczoraj Siergiej razem z 32 innymi kierowcami nie wyjechał z zajezdni przy Klementowickiej na Targówku Przemysłowym. Protestowali w ten sposób przeciwko ciężkim warunkom pracy. Chcą wyższych zarobków.

Co obiecała pani Lena

Dla Siergieja wszystko zaczęło się na dworcu autobusowym we Lwowie. Tam mieści się firma, która oferuje zatrudnienie w Polsce. Działa w niej młoda i ładna pani Lena. To ona zwerbowała go do pracy w Warszawie. - Zapewniła 1 tys. dol. na początek, szybką podwyżkę do 1,5 tys. dol., 25 dni pracy w miesiącu, po najwyżej dziesięć godzin dziennie - wylicza obietnice. Nie zastanawiał się długo. Przyjechał kilka miesięcy temu. - Mówią, że w Warszawie ma być raj, więc chętnych nie brakuje - dodaje Siergiej. - Stale przyjeżdżają z Ukrainy nowi w 15-20-osobowych grupach. Inni uciekają. I tak się kręci.

Zakwaterowali go z innymi rodakami w barakach przy Klementowickiej przy zajezdni firmy PKS Grodzisk Mazowiecki. - Od tamtej pory każdy dzień jest podobny - opowiada.

Na początku zabrali mu paszport. Tłumaczyli, że to potrzebne do załatwienia formalności. Oddali po miesiącu, kiedy zdaniem Siergieja nabrali pewności, że nie ucieknie. - Ale mojemu koledze nie oddają już trzeci miesiąc - opowiada kierowca. - Inni moi koledzy chcieli zrezygnować po dwóch dniach. Dopiero gdy zagrozili, że pójdą do ambasady, dostali dokumenty z powrotem. Zaraz potem uciekli.

Siergiej już wie, że dał się nabrać. Pracuje znacznie dłużej niż dziesięć godzin - bywa, że 12, 14, 16, zależy od dnia. Zdarza się, że jeździ od pierwszego do ostatniego kursu, z przerwami na postój na pętli.

Dyspozytorom mówił, że nie ma już siły tak harować. Usłyszał, że jak mu się w Polsce nie podoba, to niech wraca na Ukrainę. Jego miesięczna norma to ok. 300 godzin za kółkiem. Twierdzi, że jego rodak rekordzista przejeździł 364.

Dla porównania polscy kierowcy w konkurencyjnych Miejskich Zakładach Autobusowych jeżdżą średnio 150-180 godzin.



Gdy wraca do bazy z ostatniego kursu, musi jeszcze umyć wóz (PKS Grodzisk Maz. nie ma mechanicznej myjni). Zimą odmarzały mu palce. Na mycie schodzi godzina. Przy Klementowickiej są tylko dwa szlauchy do polewania wozów, ustawia się kolejka. Siergiej czeka, bo jeżeli nie umyje, nakładają karę - 140 zł. Zwykle idzie spać po godz. 1 w nocy. Nierzadko wstaje na pierwszy kurs już o 3 rano. Czasem zdarza się wolna niedziela - wtedy lubią jeździć polscy kierowcy, bo nie ma korków.

Siergiej dostaje ok. 2,5 tys. zł na rękę. Z tego potrącają mu 600 zł albo i więcej za przekroczenie normy paliwowej narzuconej przez firmę. We Lwowie, gdy go werbowali, nie było o tym mowy. Norma PKS Grodzisk Maz. to ok. 40 litrów na 100 km. Wystarczy ją przekroczyć o pół litra i już jest kara. - Nie da się tak jeździć po Warszawie, by sprostać normie. Są korki, trzeba nadrabiać spóźnienia. Wmawiają nam, że na Ukrainie nie nauczyli nas ekonomiki jazdy - opowiada.

Chciałby walczyć o swoje, ale obawia się, że jeśli zacznie się stawiać, straci pracę. Nikt mu nie wytłumaczył, jak naliczana jest jego uznaniowa premia. Wie jedno, jeżeli nie jeździ dłużej niż 12 godzin na dobę, to premii nie ma. A wtedy - jak twierdzi - zarabia tyle samo co na Ukrainie. Nie opłaci się.

Siergiej coraz bardziej boi się, że z przemęczenia spowoduje wypadek, że będą zabici. Mówi, że już kilka razy głowa bezwładnie opadała mu, gdy prowadził autobus.

Chciałby się skontaktować z jakimś prawnikiem, który mógłby mu pomóc w przejściu do innej firmy, bo w Warszawie kierowców brakuje przecież wszędzie.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34864,5209526.html
ODPOWIEDZ