Łódzkie Forum Komunikacyjne

Na łódzkie warunki to podejrzewam, że na co drugą kontrolę przypada 4 gapowiczów, a w nocnych to już nawet nie pojmę.

Tak jak pisałem wcześniej - miasto określiło pewne limity kontroli - zarówno w przedzialach godzinowych 6-22, 22-6 jak i w strefach 1 oraz 2. Ogólnie jest pewna dowolność w pracy kontrolerów, jednak dyspozytor może gdzieś wysłać kilku ludzi w jakiś rejon. Miasto w ramach limitów też może zlecić przeprowadzenie kontroli w określonym czasie na określonych liniach.

Oczywiście siłą rzeczy najwięcej kontroli jest w rejonie ulicy Narutowicza, Kopcinskiego, Tramwajowej - bo tam wszyscy zaczynają i kończą, więc jak ktoś tam jedzie bez biletu to popełnia swego rodzaju biletowe "samobójstwo".

Ostatnio od kogoś usłyszałem, że jak jeździ codziennie tą samą - bodaj - 17 w okolicach Ronda Solidarności, codziennie jest w niej kontrola biletów

Kuba pisze:Oczywiście siłą rzeczy najwięcej kontroli jest w rejonie ulicy Narutowicza, Kopcinskiego, Tramwajowej - bo tam wszyscy zaczynają i kończą, więc jak ktoś tam jedzie bez biletu to popełnia swego rodzaju biletowe "samobójstwo".

Można rzec, że tam jest tak od zawsze

Dziś na 17 (#2906+07) był komunikat na wyświetlaczu wewnątrz (jechałem od Wróblewskiego do Portu Łódź): "Blokada kasowników: Prosimy przygotować bilety do kontroli". Kontroli na całej długości trasy nie było (może była wcześniej), ale o co w ogóle chodzi z tą blokadą kasowników, nawet jeśli to jest robione na tzw. wszelki wypadek? Przecież ci, co mają jednorazówki, a wsiedli do tramwaju, gdy kasowniki już zostały zablokowane, nie mają możliwości skasowania tego biletu, a zatem nie mają możliwości legalnej jazdy tym tramwajem. Oprócz większości przypadków, gdy pasażer w sumie może poczekać na następny tramwaj, są przypadki tzw. pilne. Co tu jest grane?

Poza tym każdy przypadek powinien być rozpatrywany indywidualnie, np. schorowanej osobie (albo starszej, ale takiej, co jeszcze nie jedzie za darmo) z ciężkim bagażem np. zakupami dużo więcej czasu zajmie skasowanie biletu, niż osobie sprawnej i bez bagażu.

Musiała być jakaś awaria sterownika bo w Łodzi nie blokuje się kasowników podczas kontroli.

Pytanie czy faktycznie kasowniki były zablokowane czy tylko sobie widniał taki napis na wyświetlaczu?

Kasowniki były zablokowane, przynajmniej tak wynikało z zaświeconej na czerwono diody. Oprócz tego, że napis też sobie był.

No to jeżeli faktycznie wszystkie kasowniki były zablokowane i to na dłuższym odcinku trasy to znaczy, że była jakaś awaria. Kontroler w takiej sytuacji i tak nie będzie miał w ogóle możliwości rozpocząć kontroli biletów, więc spoko - nie ma co panikować i wyjątkowo można jechać dalej.

Bardzo cieszy mnie ten fakt. I dzięki za odpowiedź.

Radni chcą likwidacji kar, gdy nie działają kasowniki http://www.dzienniklodzki.pl/wiadomosci ... ,12907284/

Martwy przepis bo w przypadku awarii kasowników kontroler i tak nie powinien podejmować kontroli bo sam nie może skasować tzw biletu kontrolnego.

Ale np. w przypadku awarii części kasowników nie ma przepisu, który usprawiedliwiałby pasażera, który nie zdążył skasować biletu przed kontrolą, bo musiał dojść do innego kasownika albo nie mógł tego zrobić przez tłok w pojeździe.

Nie jest oficjalnie określone, co robić w przypadku, gdy kasownik źle skasuje bilet. Nieoficjalne informacje mówią, że należy udać się do kierowcy (motorniczego) i poprosić go o wpisanie godziny i daty, ale podobno nie wszyscy kierowcy (motorniczowie) chcą to robić. Poza tym to trochę bez sensu, przecież równie dobrze tę godzinę i datę mógłby wpisać sobie na bilecie pasażer i wyszłoby na to samo.

Nie jestem pewien, czy jest przepis, że pasażer ma obowiązek zweryfikować, czy bilet prawidłowo się skasował, ale jeśli nie ma, to w sumie w praktyce i tak to działa, a z drugiej strony - niezbyt w porządku jest oczekiwanie od pasażera (szczególnie np. zagranicznego turysty - ale i mieszkaniec nie musi się na tym znać), by wiedział, jak jest zbudowany kod liczbowy nadrukowywany przez kasowniki i co oznaczają poszczególne cyfry. Nie powinno się od razu z góry traktować pasażera jako oszusta. W takiej sytuacji powinno się założyć, że pasażer jest uczciwy, i podczas kontroli na wszelki wypadek skonfiskować taki błędnie skasowany bilet.

Przypadki o których piszesz są incydentalne i zawsze wtedy można pisać odwołanie do MPK albo do ZDiT. Natomiast wprowadzenie takich przepisów przy naszym społeczeństwie spowoduje tylko tyle że ludzie będą celowo psuć kasowniki np zapychając szczelinę i twierdzić że cały tramwaj czy autobus chciał skasować bilet w tym konkretnym kasowniki, albo będą przedzierać bilet i twierdzić że kasownik im uciął bilet. Korzystam z komunikacji codziennie i raz zdarzyło mi się wiedzieć jak kasownik faktycznie "połknął"część biletu.

Wydaje mi się, że jest to naciągane. Teraz też ludzie mogą np. popsuć wszystkie kasowniki w wagonie i jechać za darmo.

Wszystko się może zdarzyć. Zdarza się, że "popsują" też twarz kontrolera...

No tak, ale jakoś jednego i drugiego masowo nie robią, to raczej skrajne przypadki.

Kpc21 pisze:Wydaje mi się, że jest to naciągane. Teraz też ludzie mogą np. popsuć wszystkie kasowniki w wagonie i jechać za darmo.

Chyba trudniej jest popsuć wszystkie a nie jeden kasownik. Ale Tobie kolejny raz coś się wydaje...

Teraz popsują jeden, będzie tłok, ktoś się nie przeciśnie do drugiego, i dostanie mandat? Może nie dostanie, a może uda mu się odwołać - ale w tym celu będzie musiał się nachodzić po siedzibach MPK i napisać pism, bo z założenia traktuje się go jako oszusta. Tylko dlatego, że jakiś idiota zepsuł kasownik.

Powinny być jednoznaczne przepisy, a nie uznaniowość.

Poza tym wystarczy, właściwie, wprowadzić zapis, że w razie niemożności skasowania biletu (bądź wyraźnie nieczytelnego nadruku) pasażer ma obowiązek wpisać na bilecie długopisem bieżącą datę i godzinę. W czytelny sposób.

No i jeszcze przydałby się jasny przepis, że np. w razie uciętego nadruku, brakujących cyfr, w ogóle przedziurkowania biletu bez nadruku itp. dopuszcza się ponowne skasowanie biletu - traktując bilet z czymś takim jako w ogóle nie skasowany.