Wspomnie po tym, czego już nie ma...

Na każdy temat.
Awatar użytkownika
prof_klos
Megagaduła
Posty: 3415
Rejestracja: czw 23:10, 21 gru 2006
Lokalizacja: Pabianice | Piaski

Wspomnie po tym, czego już nie ma...

Post autor: prof_klos »

Przeglądałem forum w poszukiwaniu podobnego tematu - i o dziwo nie znalazłem (było jedynie coś o zabawach z dzieciństwa).

Troszkę mnie 'wzięło' lekkie przeziębienie no i nie mogę spać, to coś napiszę...

[Ma to bardziej formę opowiadania, ale pisane od serca, szczerze i myślę że ciekawie - dodane po napisaniu ;) ]

A będzie to o czymś, czym się może pochwalić absolutnie każdy - czy to dziecko, czy dorosły, młody, stary, biedny czy bogaty.
Wspomnienia - bo o tym mowa.

Prawdę mówiąc sam moment jak to piszę jest pewnym wspomnieniem - bo chwila ta jest niepowtarzalna, jedyna w swym rodzaju, drugiej takiej nie będzie choćby nie wiem co!

Więc może spróbuję na wstępie rozszyfrować, skąd wzięła się u mnie pasja związana z tramwajami, pociągami, autobusami oraz wszystkim co stare a się porusza w jakiś sposób.
Właściwie to samego momentu 'zarażenia się' tym nie jestem w stanie ująć, bo wydaje się to nie możliwe. Być może mam to w genach? Jedna połowa rodziny nauczycielami a druga kierowcami (stąd moje - 'prof' w nicku bo i to mam w genach).
Miałem jakieś 3, może 4 latka, gdy tata został kierowcą ówczesnego MPK. Początkowo jeździł na przegubach, czego nie pamiętam, ale później jeździł po Pabianicach wozami Ikarus 260.04 #505 oraz #510. Sama historia wozu #505 jest co najmniej ciekawa - bo nie zachowały się po nim właściwie żadne ślady. No, może prócz tego, że prowadziłem na kolanach taty ten pojazd a w #510 bawiłem się zamykając i otwierając drzwi co sprawiało mi niesamowitą frajdę. Przychodziłem z mamą na krańcówkę przy Dworcu gdy tata jeździł na 'trójce' albo 'jedynce' dać mu kanapki i przy okazji zasiadałem za sterami autobusu. Do dziś doskonale pamiętam kolorowe drzwi w #505 - pewno każdy płat był od innego "dawcy części". Później, po latach - gdy tata przeszedł pracować do innego dużego przewoźnika (PKS Pabianice) zawsze gdy widywałem 'pięćset piątkę' lub 'pięćset dziesiątkę' mawiałem że to 'mój' autobus.
Niezmiernie często podróżowałem do babci z mamą tramwajem do Dużego Skrętu. Z reguły zawsze trafialiśmy na linię 41bis. Mama zawsze się wściekała, bo gdy na Skręcie wysiadaliśmy, to ja nie pozwalałem odchodzić, musiałem stać na przystanku i patrzeć jak motorniczy wysiądzie, przestawi zwrotnicę oraz wjedzie na pętlę. Jakakolwiek próba przymuszenia mnie do marszu kończyła się płaczem i nie zrażała mnie ani pogoda ani zdrowie czy okoliczności. Zawsze musiałem zobaczyć ten manewr ku irytacji mamy. Od czasu do czasu jeździło się z rodziną - przeważnie tramwajem - do Łodzi. Tutaj doskonale zapisały mi się w pamięci klasyczne, czerwone 805N, głównie w ulicy Kilińskiego (wraz z istniejącym wówczas jeszcze Uniotexem) lecz także na Bałutach i Rzgowskiej. Któregoś tam pięknego letniego dnia wybraliśmy się również do Rzgowa linią 42 - również to pamiętam - czerwony przegubowiec mknący wzdłuż lasów na Rudzie Pabianickiej, przemierzający pola za Gadką Starą no i w końcu - w centrum Rzgowa. Siedziałem na jednym z pierwszych miejsc i patrzyłem się w przemykające za szybą drzewa wyobrażając sobie, że to ja siedzę za nastawnikiem...
Któregoś tam razu byliśmy na miejscu pożaru jednego przegubowca, który dojechał do mijanki na Tkackiej w Pabianicach i tam zakończył swój żywot. Wóz spłonął niemal doszczętnie, został sam szkielet. A ile było piany...
Niekiedy w niedziele wracaliśmy alternatywnym dla '41' autobusem '266'.
Przeważnie były to Ikarusy, choć zdarzały się nówki Jelcze. Z Jelczy zapamiętałem głównie konsolę na pulpicie kierowcy z mnóstwem kolorowych diod połączonych z kasownikami - pokazywały najpewniej kierowcy, czy wszystkie działają, ponadto zmieniały kolor jak ktoś kasował bilet w danym kasowniku co dawało prymitywny sposób kontroli - kto kasuje a kto nie.
Z czasem poruszanie się z kimś dorosłym przeszło w niepamięć i zacząłem samodzielnie jeździć po okolicy i cieszyć oko komunikacją. Pewnym przełomem był pamiętny dzień, gdy znalazłem na pętli Duży Skręt w okolicach tamtejszego toru odstawczego taki pręt do przestawiania zwrotnic (było to tuż po likwidacji '41bis'), który zapewne wypadł z którejś odstawionej tam rezerwy. Prętem tym postanowiłem przestawić zwrotnicę prowadzącą na bocznicę. Rozległ się głuchy trzask i... udało się! Jakiż byłem szczęśliwy... Postanowiłem naprawić to, co zmieniłem - i ponownie przełożyłem zwrotnice do pierwotnego ustawienia ale jakiż byłem z tego dumny... "Przestawiłem zwrotkę dzisiaj! Naprawdę!"...
Oj tak tak - to była późno-dziecięca radość za którą niejednokrotnie się tęskni dzisiaj.
Doskonale w pamięci utkwiła mi linia '5' - idealna była na przejażdżkę po szkole.
Istotnym etapem były lata 2001-2002. wtedy sobie upatrzyłem 'mój' wagon. Była to poczciwa 'dziewiętnastka'.
Za pierwszym razem wpadła mi w oko ze względu na piękny granatowy kolor - nosiła wówczas reklamę 'Żagla'. Był to tramwaj niezwykły. Ewidentnie miał coś w sobie, co sprawiło, że oszalałem na jego punkcie. Nawet się wyróżniał, bo wewnątrz miał na pomarańczowo umalowane siedziska a ściany i sufit były białe. Mniej ciekawe było to, ze tramwaj kompletnie nie trzmał stabilności podczas jazdy. Trzymając się poręczy 'sufit-podłoga' wyraźnie odczuwało się jak ona lata przód-tył, dobitnie widoczne było to patrząc na szparę między drzwiami, które skakały z dołu do góry. Jakoś to tak się działo, że absolutnie żadna jazda nim nie była zwyczajna. Zawsze coś się działo. Zawsze!
Sam nie wiem jak to możliwe, ale to tylko mnie bardziej przywiązywało do tego wagonu. Podczas przejazdu albo była awaria, albo jakieś śmieszne sytuacje lub rzeczy o których długo się pamięta - od spotkań 'po latach' a na poznawaniu pięknych dziewczyn kończąc - bo i takie rzeczy się zdarzały. I to tylko w 'dziewiętnastce'. Jednym z ciekawszych przeżyć było to, gdy na jednej z mijanek 'spotkaliśmy' zdefektowanego bodaj 'Exspressa Ilustrowanego' (#2) - w takiej dziwnej konfiguracji połączono pojazdy i pociąg powoli ruszył (z pasażerami!) ku Wiejskiej, tam przepięto wagony (19 na przód) i dalej do Dużego Skrętu (jednak niestety już od tyłu zdążył podjechać jakiś inny wóz, przez co trzeba było się przesiąść).
Innym razem jadąc 'Żaglem' tuż za przystankiem Zamkowa/Konopnicka brakło napięcia, przez co spod pulpitu motorniczego zaczął wydobywać się ciekawy 'bzyczek'. A że było z górki, to jakoś wagon toczył się do następnego przystanku, jednak motorniczy zatrzymał go dokładnie na skrzyżowaniu Reymonta/Zamkowa (czyżby złośliwość?). Tutaj można było dostrzec działanie akumulatora - mimo braku napięcia w sieci trakcyjnej wagon dysponował oświetleniem zewnętrznym oraz - częściowo - wewnętrznym (kasowniki itp). Postój trwał 10, może 15 minut po czym wszystko powróciło do normy.
Co ciekawe, kilka razy jak jechałem na wakacje, z odjeżdżającego pociągu widywałem.. właśnie ten tramwaj!
W pewnym momencie nie zważając na nic - gdy tylko dostrzegałem ten pojazd to wsiadałem i niezależnie kierunku jechałem choćby przystanek (miałem migawkę oczywiście). Nie ma co kryć, że gdy tylko pojawiał się na horyzoncie, to pojawiał się uśmiech na mej twarzy.
W prawdziwą psychozę wpadłem troszeczkę później, gdy dosłownie codziennie rano przed szkołą robiłem rundkę na Stare Miasto (by móc wsiąść w kurs z przeciwka, wozy się mijały zawsze na Tkaninach Technicznych), a po szkole łapałem pierwszą lepszą 'okazję' i brałem kierunek Ksawerów. Wysiadałem na Małym Skręcie a dalej już maszerowałem ścieżką wzdłuż torów do centrum tej miejscowości gdzie czekałem na powrotny do Pabianic, przy czym prawie zawsze podczas takiego marszu słyszałem za sobą przyjazny szum co oznaczało, że jak się odwrócę to ujrzę pomykającego gdzieś za mną przegubowca... Przyspieszałem wtedy kroku, by zdążyć do przystanku i wracałem nim aż do końca - czyli na Wiejską, gdzie 'przepuszczałem' kurs, by podjechać do domu następnym. Dziś - nawet jak to piszę - wydaje mi się zupełnym szaleństwem, ale tak było. Zawsze jak kasowałem bilety, to na odwrocie notowałem numer wozu, gdzie tego dokonałem. Najwięcej uzbierałem z #1 ('Ekspress Ilustrowany') oraz #10 ('Fabian'). Niestety mając taką kolekcję, nie trzymałem tego w jednym miejscu, w efekcie nieliczne egzemplarze dotrwały do dziś. Wiadomość o wycofaniu 41 z Pabianic przyjąłem z ogromnym smutkiem, szczęśliwie jednak obserwowałem manewry latem 2003 roku na Dużym Skręcie z powodu nieprzejezdnego odcinka do Łodzi (remont wiaduktu kolejowego), bo to pozwoliło mi się poczuć jak dawniej z '41bis'. Czuć było jednak już w powietrzu tą atmosferę likwidacji.
Istotną rolę grał u mnie również 102NaW #28. Właściwie to był on drugim zaraz po #19, którego przy byle okazji 'zaliczałem'. A gdy go pierwszy raz ujrzałem to dosłownie stanąłem na ulicy jak wryty w ziemię "Łojezu, stary tramwaj! Starszy niż inne!" - mniej więcej tak zareagowałem. Nie orientowałem się wówczas jeszcze do końca w typach pojazdów, nie słyszałem o KMST. Dopiero karteczka wewnątrz, w drugim członie uświadomiła mnie, że "wagon został odrestaurowany Przez Klub Miłośników Starych Tramwajów w Łodzi z okazji 30 lecia wprowadzenia do eksploatacji. Podobne pojazdy zostały wyprodukowane w 1973 roku...."
Zaznaczę tutaj, że 'Żagiel' już nie był 'Żaglem', bo zyskał nową reklamę sprzętu RTV/AGD (mimo wszystko granatową).
Czas do końca roku 2003 leciał bardzo szybko. Z tego co pamiętam ostatni raz 'Żagielka' widziałem w Pabianicach 2 grudnia, tuż przed świętami. Nawet wówczas się tym nie przejąłem "łoh tam, jeszcze tydzień, na pewno przyjedzie".
...nie przyjechał.
Pamiętnego 31 grudnia 2003 niemalże całkowicie spędziłem w tramwaju. Do dziś pamiętam tylne światła odjeżdżającego na zawsze 102NaW-28, które znikły mi z oczu za zakrętem w ulicy Łaskiej....
Od tamtej pory nie miałem wyboru - pozostał mi Ikarus #510 (#505 już od dawna nie było). Symbolicznie rolę 'dziewiętnastki' przejął ten autobus, choć już mi nie przynosił nigdy szczęścia. :-)
Ale prawdą było, że w miarę możliwości starałem się nim jeździć.
Ostatni raz było to bodaj w styczniu lub lutym 2006 roku na 'jedynce'. Niby tak niedawno...
Pewną ciekawostką związaną z 80N-19 było to, że jakoś na początku września 2005 roku, pewnego dnia, gdy tylko wstałem coś mnie natchnęło by jechać na północ. Nie wiem co to było, ale jakaś niesamowita chęć na przejażdżkę rowerem. No to zabrałem maszynę i ruszyłem. Jakież było moje zdziwienie gdy na Helenówku ujrzałem jak tną 'Żagielka'...
Aż zszedłem z roweru i uwierzyć w to nie mogłem.
Toż to niezaprzeczalnie niewiarygodny zbieg okoliczności!
Niezmiernie zasmucony popatrzyłem chwilkę na złom za siatką będący pozostałością po tramwaju i pojechałem dalej - do Zgierza kontynuując wycieczkę.

Do 'jedenastki' nie przywykłem, nie zżyłem się tak jak ze 41, gdzie znało się nawet motorniczych. Najbardziej z Pabianicami kojarzę dwóch panów, jeden motorman to był tęgi, łysawy mężczyzna, którego prawie na co dzień można było spotkać na naszej linii, drugi natomiast to starszy, siwy i przesympatytczny, wesoły, rozmowny pan. Z nim właśnie kojarzę zabawną sytuację w 803N #10 ('Fabian') gdy był mróz i jakaś kobieta na wysokości Dużego Skrętu zapukała do kabiny i poprosiła by uruchomił ogrzewanie, bo jest strasznie zimno w wozie (sam motorniczy jechał w grubej kurtce, co w ciasnej kabinie sprawiało ciekawe wrażenie). Na to padła odpowiedź, że "raczej nie może włączyć bo nie działa", czy coś takiego. Tramwaj ruszył, ale widać prowadzący uznał, że można spróbować... Jak to się skończyło? Powiem że bardzo efektownie - bum i stop :) oraz "a masz pani ogrzewanie!" :))
Był też wspaniały przejazd zmodernizowanym "Jogo" #13, kiedy to sobotniego słonecznego dnia do drugiego członu wsiadł student (wiekowo) z gitarą a obok siedzieli starzy mili cyganie, którzy poprosili go "czy można sobie pobrzdąkać?". Po otrzymaniu instrumentu, przez całą drogę pięknie grali, śpiewali i się bawili, co sprawiło, że jazda była niesamowicie miła i klimatyczna!

Pamiętam również, że końcowe dni/miesiące, gdy Ikarus 510 był na chodzie można go było spotkać nawet na T czy... D! Był to zdecydowanie wyjątkowy widok, Ikarus na D! Oj, jak żałuję, że nie wziąłem wówczas aparatu...
Byłem parę dni temu na zajezdni.
Ostatni autobus tak związany z tamtymi cudownymi latami - przypominający dzieciństwo, szkołę, będący świadectwem dawnych dni - niszczeje swobodnie na terenie zajezdni a już w tym tygodniu (może i dziś) ma zostać podpisana jakaś umowa o złomowanie...
Jestem świadom, że już nigdy tata nie weźmie mnie tu na kolana, nie zamknę drzwi, nie zatrąbię, nie przyniosę mu kanapek z mamą...
Zresztą... To i tak już niemożliwe.
Została ta cudowna pamięć, obrazy wyobraźni - płytkie, szare, może monotonne ale szczere i prawdziwe.
Ten uśmiech, ta radość...

Teraz nie ma 'Żagielka' czy w ogóle linii 41. Nie ma autobusowej 'piątki', starych cyganów w Pabianicach, rzgowskiej linii ani kremowych przegubów.
Nie ma również Ikarusa numer 505 ani PKS Pabianice.
Nie ma klimatycznych przygód czy niezwykłych motorniczych.
Nie ma klimatu, piękna, historii.
Jest Ikarus #510, ale i jego nie będzie - kwestia dni, godzin, a może i chwil...

Mam taką nieużywaną szafkę pod biurkiem.
Otwieram i oto co widzę:
Rozkład jazdy '41', jakieś zdjęcia, bilet z czerwonym napisem '19 - żagiel'.
Rzadko ją otwieram.
Bo i po co...


Ksawerów.
Idę sobie wydeptaną ścieżką wzdłuż torowiska tramwajowego.
Słyszę szum za sobą i gwałtownie, z przyzwyczajenia się odwracam:
...to tylko 'jedenastka'....... :(






----==========***==========----

Jak przy temacie wspomnień jestem to pozwolę sobie jeszcze zacytować fragmenty opisu z przejażdżki wąskotorówką - wszak to również wspomnienie!

"Od zawsze" mym marzeniam było przejechanie kolejką wąskotorową z prawdziwego zdarzenia (w Pabianicach już nie ma, kiedyś o niej Wam napiszę). Innym marzeniem był przejazd po 'nieczynnym' szklaku kolejowym. Gdy czasem odwiedzałem stację Ozorków W. wiedziałem, że nic tam już nie pojedzie. I tu nasuwał mi się żal, że "nie zdążyłem"... Nie zdążyłem na Kujawskie Koleje Wąskotorowe. Odjechały. Na zawsze.

Jednak za jednym zamachem spełniłem wszystkie kolejowe marzenia.
Nigdy nie zapomnę przejazdu (jak dotychczas mego jedynego) Łęczyca-Ozorków-Krośniewice 23 czerwca ubiegłego roku. To było coś wspaniałego... Coś wzruszającego. Nie wiem jak reagują na to inni miłośnicy, ja jednak miałem prawie łzy w oczach, gdy widziałem jak ludzie wybiegali z okolicznych gospodarstw patrząc zdziwieni na trąbiący wagon, gdy widziałem kierowców hamujących w ostatniej chwili (bądź przeciwnie) nie spodziewając się pociągu na przejeździe, gdy prowadzący pojazdy po równoległej drodze krajowej - patrzyli się zamiast na jezdnię to na wagonik... Oj, długo by wymieniać.

Dodatkowego klimatu dodawało to, iż od Łęczycy do Krośniewic wagon był właściwie pusty (jedynie mechanik, Naczelnik i Jarek). To był klimat dawnych lat. Tych, które przeoczyłem. Tu nikomu się nie spieszyło. Jak się zaczęło dymić z komory silnika, nikt się specjalnie tym nie przejął, wagonik wolno podjechał do stawu, skąd maszynista pobrał wodę. Ale sam głos silnika wraz z trąbką! Istna muzyka!

W Krośniewicach na intuicję trafiłem na PKS. I jadąc Autosanem przyglądałem się torowisku obok jezdni. Z tej perspektywy dostrzegłem całą resztę - słupy (albo kikuty po nich), mostki, oznakowanie, nasypy... Aż nie mogłem uwierzyć, że niedawno jechałem tą właśnie koleją. Najpiękniejsze było, że patrząc tak na to... usnąłem, budząc się w zatłoczonej, brudnej, głośnej Łodzi dostrzegłem kontrast między urokliwą kujawską kolejką a okolicami gdzie mieszkam.

Teraz - czuję, że kolejowe marzenia spełniłem. Będę miał o czym opowiadać wnukom.
----------------------------------------------

No i zastanawiam się, kto czytając dotarł do tego miejsca? :)
Przyznam, że wpadłem w trans pisania - tak to jest jak sentymentalny człowiek się do tego zabiera. Aż sam się zdziwiłem z jaką dokładnością jestem w stanie wszystko sobie przypomnieć. Typowa reakcja domina - zaglądając w jeden kawałek przeszłości, przypomina się następny i kolejny i znowu...
...i pomyśleć, że obecne czasy za jakieś 5-10 lat będę tak samo wspominać?
Cóż - takie realia tego świata, wszystko brnie do przodu i trzeba doceniać chyba naprawdę każdą pierdółkę, bo jutro może być już za późno...

No - trochę zanudziłem.

Piszcie, piszcie, czy pamiętacie stare, nie tak dawne czasy?
Linie 42, 44, jakieś niesamowite przygody i przeżycia z tym związane?

Pozdrawiam gorąco! :)
profesor.
Wszystko co dobre skończyło się w 2008 roku...
Adam Alex(ex1022)
Sympatyk forum
Posty: 814
Rejestracja: pn 21:18, 15 maja 2006
Lokalizacja: Aleksandrów Ł.

Odp

Post autor: Adam Alex(ex1022) »

No no no super opisane a ile sentymentu.Naprawde lubie takie czytanki. Ja w sumie duzo pamietami ale głownie z wagonami typu ENka na lini 44, 43, 46. Poniewaz mieszkam i pochodze z Aleksandrowie czesto byłem gosciem na krańcówce obserwując ruch tramwajowy na wekslu i pętl;i.Bardzo dobrz pamietam jak podczas budowy pętli wagony wyskoczyły z szyn na końcu weksla albo jak 44 ściął slup w okolicach obecnej stacji STATOIL na Wojska Polskiego. Był czas , ze nawet jeździły składy 3 wagonowe. Gdzieś ok roku 1984 w MPK zabrakło czeronego lakieru iwagony malowano na zielone i to tez była frajda. Ponieważ babcia mieszkała w okolicach Lutomierska to też byłem czestym gościem na linii 43 i zawsze mnie zastanawiało czemu zawsze wagony na tej linii były takie spiete żę pierwszy i ostatni wagon był z kremowym fartuchem na dole a środkowy wagon był cały czerwony z drzwiami otwieranymi recznie. Pamietam tez wagon z reklamą łódzkiego ZOO także jeżdżacy na linii 43, 43 BIS, 17, 17 BIs, 23. Linia ozorkowską lubiłem i lubie ze wzgłedu na czas przejażdzki oraz fakt ze się mijało po kolei Helenówek, rozjazd do stacji PKP w Zgierzu, bocznica do tzw kopalni piasku w sumie przed Ozorkowem i następnie duża ilośc domków zrobionych z bud trawajowych. No i sam Ozorków z wesklem w centrum. No jazdy do łódzkich zajezdni i wystawanie godzinami pod nimi, spisywanie numerów bocznych na jakiej linii.. I czesto lubiłe jeżdzić na ulicy Kilińskiego w okolicach Uniontexu / obecnie stadion SMSu/ tam była jak na pewno wiecie bocznica tramwajowa pprzeznaczona do rozładunku wagonów.Był czas ,że MPK Łódź miało tzw zielona linię z Łodzi przez Aleksandów do Grotnik i poczciwe ogórki obsługujące tę linię. Często wracam pamięcia do tych czasów i marze by kiedyś tramwaje powrócliły do mojego miasta i np Rzgowa a może jakaś nowa linia. Ale to tylko marzenia.
JAROMIR_9700
Stały bywalec
Posty: 447
Rejestracja: śr 11:59, 08 lis 2006
Lokalizacja: Zgierz

Post autor: JAROMIR_9700 »

No coz wspaniale wspomnienia, tez bym sie chcial czyms takim pochwalic, jednak u mnie duzo skromniej wspomnienia. Glownie pasjonuje sie autobusami/autokarami, chodz komunikacja miejska tez sie troche interesuje, moze glownie temu ze jej czesto musze uzywac. Moja pasja do autobusow chyba narodzila sie wraz ze mna, juz jak mialem 4 latka i mama byla w szpitalu ciocia zajmujaca sie mna calymi dniami jezdzila ze mna zgierskimi liniami od krancowki do krancowki, jedyny sposob zeby dac sobie ze mna rade. Moglem to bez przerwy robic. W sumie niewiem skad u takiego szkraba cos takiego. Nastepnie gdy troche podroslem, sasiad wtedy 20 letni zrobil prawo jazdy kat. D i przeniosl sie do Widzewa jako mechanik/kierowca i odtad wiedzialem ze jedyne co chce robic w zyciu to byc kierowca autokaru. Zarazil mnie pasja i do Widzewa i do autobusow. Dla niego niema nic wazniejszeg poza jazda, dla mnie tak samo. Przez tyle lat moje uczucie sie umacnialo. Mimo, ze teraz studiuje na kierunku fizycznym to jak jest okazja i sposobnosc nieodmowie sobie poprowadzenia i jazdy choc czasami duza czesc Polski musze przemierzyc by tego sprobowac. Pozostaje mi pol roku do konca studiow i od wakacji mam nadzieje juz na stale zasiasc za kierownica autokaru, bedac jednym z nie licznych kierowcow fizykow:). W sumie koledzy opisali szczegolowo jak sie zarazali, jak to u nich wygladalo. U mnie to przyszlo same, nawet niewiem skad i samo przetrwalo, nigdy nie bylem maniakiem ktory by spedzal godzinami na jezdzie. A jednak ......../
Pabianek
Czasem wpada
Posty: 67
Rejestracja: wt 19:24, 06 lut 2007
Lokalizacja: Pabianice

RACJA

Post autor: Pabianek »

Prof-Klos przyznaje że to naprawde piekne wspomnienia.Nawet nie które już mi na GG wymieniłeś ;)Choć powiem ci że ja też mam ładne wspomnienia tylko szkoda Mi 803 na liniach 41 i 41bis oraz brakuje Mi dawnych linii autobusowych i tych Ikarusów które było można wszedzie spotkać prawie na każdej linii.Ale cóż te piękne czasy mineły i niestety nie wrócą,ale może niedługo w naszych ukochanych Pabianicach zobaczymy lepszy tabor jak np.Mercedesy CITARO a nie tylko te paskudne i Głupie Jelcze M081MB/3"vero" bo powiem szczerze że te małe Jelczyki są naprawdę awaryjne i głośne (chodzi mi o kierowce) nawet mój kuzyn skarży się na te Jelczyki i mówi że już lepsze były Ikarusy.
Marcin
Gaduła
Posty: 1791
Rejestracja: pn 20:10, 11 lip 2005

Post autor: Marcin »

Ikarusy lepsza od Vera? Głośne? No nie przesadzajmy. Można ich nie lubić, ale bądźmy obiektywni w pewnych kwestiach.
rkplodz
Fan forum
Posty: 3520
Rejestracja: pn 20:59, 11 lip 2005
Lokalizacja: z miasta Łodzi się wywodzi
Kontakt:

Post autor: rkplodz »

Dotrwałem do końca Obrazek Fajne.

Ja tam przede wszystkim mam wspomnienia związane z pojazdami szynowymi.

Pierwsze co pamiętam - gdy miałem 3 lata - to byłem z Dziadkami na wakacjach w Krynicy Górskiej. Nie pamiętam jak dojechaliśmy do Krakowa, sądzę, że inaczej niż koleją, ale dalej pamiętam EN57/71 i długą jazdę. Pamietam, że siedzieliśmy na miejscu dla matek z małymi dziećmi, tam okno było zaklejone niebieskimi ukośnymi pasami (tak chyba do tej pory jest to zapisane w instrukcji E1, ale coraz rzadziej je widzę). A na miejscu - w Krynicy - kolejka linowa na Górę Parkową. Dwa wagoniki, jeśli się nie mylę - biały i szary - wspinały się mozolnie pod górę. Lubiłem zarówno wchodzić (a to był chyba jedyny okoliczny szczyt dostępny dla trzylatka) jak i wjeżdżać. Mam jeszcze bilet kartonowy z tej kolejki.

Wracaliśmy samochodem.

Jutro napiszę coś innego Obrazek
Awatar użytkownika
prof_klos
Megagaduła
Posty: 3415
Rejestracja: czw 23:10, 21 gru 2006
Lokalizacja: Pabianice | Piaski

Post autor: prof_klos »

Wiadome było, ze jako dzieciak często jeździłem do ZOO i tutaj - choć przez wielką mgłę - pamiętam czerwone kanciate tramwaje, przypuszczam że właśnie eNki.
Przypadek sprawił, że kogoś z rodziny pochowaliśmy na cmentarzu w okolicach Rudy Pabianickiej a znowu inną osobę na Mani (Złotno).
Stąd również mam jakieś prześwity pamięci, choć Srebrzyńską to głównie pamiętam tuż po likwidacji (zawsze chodziłem po tamtych torach, które wówczas jeszcze były miejscami bardzo wyraźne). Tak samo sprawa miała się z linią na Rudzką, dziadek często tam zostawiał samochód a ja byłem zafascynowany torowiskiem, które również pamiętam tuż po likwidacji.
Równie mile wspominam pierwszą wyprawę do Ozorkowa linią 46 - prawdę mówiąc jechałem zupełnie w ciemno, ale jakaż to była frajda!
Gdy kiedyś wypatrzyłem zdjęcie przegubowca w Lutomiersku, zacząłem studiować mapy, by sprawdzić czy tramwaj jeszcze tam jeździ. Gdy się okazało, że najprawdopodobniej tak, postanowiłem przekonać się o tym na własne oczy i kiedyś zamiast na zajęcia WF pojechałem intuicyjnie na północ rowerem (...przecież musiałem kiedyś przeciąć torowisko). Gdy się upewniłem, że tor odchodzi z Konstantynowa w stronę Lutomierska, uznałem że trzeba się szybko przejechać tam tramwajem.
Uczucie a wręcz zafascynowanie na odcinku Mirosławice-Kazimierz było nie do opisania. Pagórki, pola, dolina rzeki Ner i tramwaj...
A już samym kawałkiem z Kazimierza do Lutomierska to byłem tak
zachwycony, że przepuściłem tam kilka kursów, by nacieszyć oczy tramwajem w tamtej okolicy.
Zawsze próbowałem sobie wyobrazić, że mieszkam w - na przykład - Zgierzu i po raz pierwszy jadę tramwajem do Pabianic - jakie by to na mnie wywarło wrażenie.

Śmieszna sytuacja miała miejsce, gdy zacząłem zwiedzać Łódź.
Tutaj kierowałem się głównie mapą - widziałem na niej, że na Stokach musi być ciekawie - to tam pojechałem w pierwszej kolejności.
Następnie było bodaj Zdrowie.
Pech chciał, że większość map, które miałem były wydane w latach 1995-2000 roku a mimo to na tych późniejszych była zaznaczona linia 16 na Bema. To był jakoś 2002 rok jak postanowiłem się udać na Wycieczkową a stamtąd wzdłuż torów kolejowych dotrzeć do krańcówki Bema/Łagiewnicka. Owszem - doszedłem do miejsca, gdzie według mapy powinna być linia tramwajowa, ale jej zwyczajnie nie widziałem - więc nieświadom jaką głupotę robię, zapytałem jakąś kobiecinę o poszukiwany przystanek... Jej mina była bardzo interesująca i po tym się domyśliłem, że coś musiałem albo źle powiedzieć, albo źle trafić, toteż wobec braku odpowiedzi postanowiłem w ciemno iść Łagiewnicką przed siebie. Gdy doszedłem do miejsca, gdzie zauważyłem stary slup trakcyjny, zwrotnicę i ucięte szyny zacząłem się domyślać, co jest grane...
Był to okres, gdy Łodzi właściwie wcale nie znałem - i to miało swoje uroki.
Teraz znam ją doskonale, w każdym miejscu się odnajdę więc takie pomyłki są raczej nie do pomyślenia.
Teraz muszę się zabrać za poznawanie Zgierza (bo już kilka razy pobłądziłem, choć zawsze cel osiągałem - wynika to ze specyficznego 'gwiezdnego' układu ulic w tym mieście) Obrazek
Ozorków znam doskonale (dzięki metodzie prób i błędów), Konstantynów również, Lutomierska to nawet nie biorę tu pod uwagę, tam się chyba nie można zgubić, choć te pagórki w centrum są zabójcze.
Wszystko co dobre skończyło się w 2008 roku...
rkplodz
Fan forum
Posty: 3520
Rejestracja: pn 20:59, 11 lip 2005
Lokalizacja: z miasta Łodzi się wywodzi
Kontakt:

Post autor: rkplodz »

Pierwsze tramwajowe wspomnienia to podróże do taty do pracy. Można było jechać 2 albo 5 w stronę miasta (tylko różnie się dochodziło). Pamiętam czerwone dwuwagonowce, a jeszcze lepiej - taki bardziej bordowy skład.

Tramwajem jeździłem co niedziela na spacer z Dziadkiem. Zawsze szliśmy na Dolną i wsiadaliśmy w co pierwsze przyjedzie: 4, 11 na Julianów (potem przedłużyli do Helenówka), 45, 46 czy 22 do lasu przy Helenówku albo 16 na Bema czy 8 do Łagiewnik. Wszystko jedno. Pamiętam parę scen z wczesnego dzieciństwa, np.: dwa czerwone tramwaje stoją na Julianowie. Miałem chyba ze 3 lata. Podszedłem do motorowego jednego z nich zapytać który podjedzie pierwszy. Odpowiedział (jestem pewien każdego słowa) "A gdzie ci się tak śpieszy, chłopcze?".

Pamiętam, że zawsze lubiłem jeździć 45 czy 46 do lasu. Zawsze miałem nadzieję, że podjedzie parówa (myśmy z dziadkiem mówili - stodoła). Stawaliśmy na przegubie i cieszyliśmy się że trzęsie Obrazek

Linię na Warszawską pamiętam dokładnie. Pamiętam, że kiedyś przystanek dla wsiadających znajdował się na samej pętli. Tam motorowy otwierał tylko drzwi w pierwszym wagonie i my z Dziadkiem zawsze szybko przesiafaliśmy się przy wiadukcie do drugiego. Ósemka zawsze była dwuwagonowa. Potem jak zrobili 16 to pojawiły się solówki, których nie cierpiałem. Pamiętam, raz tylko widziałem solówkę na ósemce, ale to chyba jakaś z rezerwy,

Bema pamiętam jak przez mgłę, głównie Bema i końcowy odcinek. Widocznie rzadko tam jeździliśmy, ale zawsze lubiłem jeździć właśnie tam. Pamiętam tylko takie strzępki, np. zawracającą Fruittellę na pętli.

Pamiętam też linię na Teofilów. Tam mieszkali Dziadkowie, tam chodziłem do przedszkola. Tato zawsze miał samochód, więc jeździliśmy rzadko, ale dobrze pamitam niektóre podróże. Pamiętam, że libiłem, gdy ktoś z pasażerów (obcych mi) brał mnie "na kolana" i czekałem na zaproszenie od babć. To kojarzy mi się właśnie z linią na Teofilów.

Z tamtych lat pamiętam jeszcze Ikary 260. Choćby z 66 (często dość jeździłem) i z 79. Z Helenówka chodziłem z Dziadkiem przez las na Radogoszcz, tam się wsiadało w 79 albo 99. Na 79 jeździły właśnie hungary: zawsze lubiłem je, za wygodne siedzenia, które na "przegubowych" liniach na ogół były zajęte.

A potem podstawówka. Stamtąd wracałem 99 albo 65. Z tej drugiej pamiętam Migi w czerwono-białym wdzianku. No i kwadraty. A potem jeździły tam też O405N, te dwudrzwiowe. Tam też po raz pierwszt w życiu uslyszałem zapowiedzi przystanków.
Bros
Sympatyk forum
Posty: 537
Rejestracja: wt 15:07, 18 lip 2006
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Bros »

Wspomnienia te zebrałem w czasie ostatnich kilku dni dopisywane po trochu ale i tak pewnie o wielu rzeczach nie napisałem.

Można powiedzieć, że z komunikacją miejską mam do czynienia właściwie od urodzenia bo moja rodzina nigdy nie posiadała samochodu i jak na razie nic się pod tym względem nie zmieniło. Jednak chyba aż tak dużo w dzieciństwie nie podróżowałem autobusami jak i tramwajami. Zawsze preferowano raczej piesze wycieczki i na nic zdawały się prośby żeby pojechać autobusem (chyba że sytuacja wymagała skorzystania z komunikacji miejskiej to wtedy nie było wyboru). W sumie z tego okresu pamiętam raczej pojedyncze migawki niż jakieś większe wydarzenia. Może dlatego, że korzystanie z komunikacji miejskiej było i jest codziennością a nie sporadycznym wydarzeniem i przygodą od święta. Fascynacja transportem zbiorowym zawsze gdzieś tam dawała o sobie znać i choć w różnych momentach życia była raz mniejsza a raz większa to nie wygasła do tej pory.
Najdalej jak sięgam pamięcią to przypomina mi się jakaś enka. To chyba było ok. 1990 roku (miałem wtedy cztery lata). Początkowo częściej jeździło się tramwajami ale nie przypominam sobie niczego więcej poza 805-tkami.
Z autobusów pamiętam jak kiedyś z rodziną szliśmy z cmentarza na Zarzewie do krańcówki na Czajkowskiego na autobus linii B (zazwyczaj wracało się tramwajem 21) i tam przy wyjeździe był wielka dziura w asfalcie. Autobus ten miał wtedy pomarańczowe malowanie. A kto dziś jeszcze pamięta, na których przystankach nie zatrzymywały się pospieszne autobusy. Ja pamiętam tylko, że pospieszne B omijało przystanki: Zakładowa/Olechowska, Augustów/Rokicińska, i Piłsudskiego/Niciarniana ale na pewno więcej ich było. Mieszkając na Abramowskiego miałem pod oknami jeżdżące po dziurawej jezdni 55 i 77 co powodowało, że za każdym razem szyby trzęsły się w oknach. Także, gdy mieszkałem w centrum podróżowało się 57. Pamiętam jak na tej linii i na 75 jeździły przegubowe Many, które miały zielone fotele i ciepłe guziki. Przed 1992 często podróżowałem 75 i 62 do krańcówki przy Wołodyjowskiego. Tam był wiecznie zdewastowany kiosk Ruchu. Z tej trasy przypomina mi się jedynie bruk na mostku nad rzeką Olechówką oraz ostry zakręt z Trybunalskiej w Kosynierów Gdyńskich ale on wciąż istnieje. Dwieściesześćdziesiątki kojarzą mi się z liniami 62 i 65 bo tymi w sumie często podróżowałem. Pamiętam jak na krańcówce przy Bazarowej Ikarusy 260 na 65 stały wieczorami w takich ciemnościach, że rozkładu z przystanku nie można było odczytać. Dobrze też pamiętam krańcówkę na placu Barlickiego gdzie przesiadaliśmy się z 65 na 52 jadąc na cmentarz na Kurczaki. Z powrotem przesiadka odbywała się na Karolewskiej. Wtedy organizacja ruchu na Karolewskiej i na Struga była odwrotna w stosunku do dzisiejszej a autobusy skręcały w lewo z Struga w Włókniarzy. Jako ciekawostkę taborową pamiętam w 1995 roku Ikarusa 260 35xx na 96. Pamiętam dlatego, że było to na kilka dni przed pierwszą Komunią. Inna ciekawostka jaka nasuwa mi się na myśl to Jelcz M11 #2701 na 96. Pamiętam, że jednego lata wracaliśmy z Arturówka przegubowym Ikarusem na 56 w czerwonym malowaniu. A innego razu w Ikarusie 260 na 51 wracającym z Łagiewnik ludzie jechali jak śledzie w puszcze i nikt inny nie mógł się wcisnąć zaś kierowca nie mógł drzwi zamknąć. Z innych rzeczy przypominam sobie pierwszą dwudrzwiową 405-tkę #1455, którą jeździłem na linii F bądź 98 mającą odjazd między 16 i 17 z krańcówki na Olechowie. Pamiętam także dawny sposób znakowania tablic linii, które miały zmienioną trasę czyli pasek z napisem „Zmiana trasy” naklejony po przekątnej na tablicy z numerem linii. Z sytuacji mniej przyjemnych kojarzę wypadek przegubowego Ikarusa #28xx na linii 72, który po wjechaniu w dziurę wjechał komuś do chałupy bo zawiódł układ kierowniczy (rok 1995). Koleżanka z klasy ucierpiała w tym wypadku. Pamiętam jeszcze wypadek Ikarusa #3792 na linii 96 lub B, który na Lutomierskiej w pobliżu Rybnej wjechał w drzewo. Jeszcze był wypadek na wiadukcie na Kopcińskiego gdzie 96 wjechało w tył #3081 na linii 85. O wszystkich tych wypadkach dowiedziałem się z telewizji. Tak właściwie to zapamiętałem z dawnych czasów głównie pojedyncze szczegóły ale to podobno każde dziecko tak ma, że zwraca większą uwagę na detale niż na ogólniki. Kojarzy mi się też np. zielona wykładzina Jelcza M11 chyba 2633. W sumie w dzieciństwie gdy miałem blisko do szkoły to podróż autobusami odbywała się głównie w weekendy. Dopiero w czasach liceum zaczęły się regularne podróże autobusami tam i z powrotem. Ale to już raczej współczesność.

Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłem Obrazek
Awatar użytkownika
prof_klos
Megagaduła
Posty: 3415
Rejestracja: czw 23:10, 21 gru 2006
Lokalizacja: Pabianice | Piaski

Post autor: prof_klos »

Absolutnie, mnie nie zanudzają takie opowieści...
Dzięki za podzielenie się wspomnieniami!
Wszystko co dobre skończyło się w 2008 roku...
Chandler
Stały bywalec
Posty: 329
Rejestracja: sob 18:48, 13 sty 2007
Lokalizacja: Olechów

Post autor: Chandler »

echh... czytając o Twoich obserwacjach zmienianej zwrotnicy od razu przypomniała mi się historia, którą wielokrotnie mi opowiadano. Mianowicie kiedy miałem około dwóch lat (stąd też osobiście tego nie pamiętam Obrazek) mieszkaliśmy na Limanowskiego. Podczas gdy większość rodziców zabiera dzieci na spacer do parku czy na plac zabaw czy gdziekolwiek, mnie trzeba było prowadzać na Żabieniec i czekać chociaż na jeden pociąg Obrazek Podobno jak coś przejeżdżało to krzyczałem "paka-paka-paka" i podskakiwałem, aż cały wózek się ruszał Obrazek Obrazek
Z tego okresu mam tylko jedno wspomnienie związane z KM i chyba jedno z niewielu w ogóle, jako że przeprowadziliśmy się kiedy miałem 4 lata. Pamiętam że na 26 zawsze jeździły parówy i jednego dnia bawiąc się na przed blokiem po raz pierwszy na tej trasie zobaczyłem dwuskład 805tek. Byłem tak zdziwiony że nie mogłem się przestać śmiać Obrazek Ot taka dziwna dziecięca reakcja.
Poza tym zdaje się że znalazłem kiedyś przy torach kasownik, choć nie jestem do końca pewien, czy go znalazłem, czy może dostałem kiedyś od wujka pracującego w zajezdni na Nowych Sadach. W każdym bądź razie wiem że takowy miałem. A może znalazłem kasownik a od wujka dostałem tylko "kluczyk"? Nie wiem.. nie ważne.
Pamiętam też, że to właśnie owy wujek wytłumaczył mi oznakowanie pojazdów. Nie wiem ile miałem wtedy lat 6, może 7. W każdym razie utknęło mi to w pamięci na dobre Obrazek
Z innych rzeczy to pamiętam że zawsze lubiłem stać przy kabinie kierowcy w Ikarusach i patrzeć jak na przystankach otwiera i zamyka drzwi Obrazek Mam też taki przebłysk, że kiedyś jak wracaliśmy w święta od babci linią B to na przystanku bodajże Lutomierska/Klonowa autobus nie mógł ruszyć z przystanku więc ludzie wysiedli i go popchnęli (a był to Ikarus 280 Obrazek).
Pamiętam tez jak pierwszy raz zobaczyłem 98 zamiast F na przystanku pod blokiem Obrazek Gdzieś w zakamarkach pamięci majaczy mi sie jeszcze mgliste wspomnienie linii J (zdaje się że jechałem nią raz w życiu), która OIDP została zlikwidowana wcześniej niż pozostałe pośpiechy, ale może mi sie coś pochrzaniło. Główna rzecz jaka mi się z nią kojarzy to że autobusy skręcały z Włókniarzy w Drewnowską.
Z późniejszych i bardziej wyraźnych wspomnień to mieszkając już na Olechowie potrafiłem godzinami stać w oknie (wychodzącym na Zakładową) i spisywać wszystkie autobusy zatrzymujące się na przystanku przy Hetmańskiej. Miałem cały zeszyt zawierający jedną ciągnąca się przez wszystkie kartki tabelkę w którą wpisywałem datę, godzinę, nr linii, nr boczny i kierunek. Z czasem uzupełniłem ją chyba jeszcze o uwagę czy autobus był niskopodłogowy Obrazek
Ponadto miałem też taki okres że jeżdżąc po osiedlu na rowerze poruszałem się po wyznaczonych wcześniej trasach (zawierających oczywiście przystanki) a nawet zgodnie z ułożonym rozkładem jazdy Obrazek
Echh.. dawne czasy...
No ale starczy już tego bo nieco się rozpisałem. Myślę że w temacie moich "odchyleń" to by było na tyle Obrazek
Awatar użytkownika
prof_klos
Megagaduła
Posty: 3415
Rejestracja: czw 23:10, 21 gru 2006
Lokalizacja: Pabianice | Piaski

Post autor: prof_klos »

Co do pchania dużych pojazdów to powiem krótko:
Wczoraj jechałem takim pewnym pociągiem po pewnej linii kolejowej.
Zgasł silnik.
Pchaliśmy... Obrazek

I to już jest swego rodzaju wspomnieniem, więc gdy kolej już w tamtym rejonie umrze (odpukać, choć wszystko w tym Kraju możliwe), to Wam dokladniej, z sentymentem opiszę to/te zdarzenia...
Dzięki za podzielenie się wspomnieniami.
Wszystko co dobre skończyło się w 2008 roku...
rkplodz
Fan forum
Posty: 3520
Rejestracja: pn 20:59, 11 lip 2005
Lokalizacja: z miasta Łodzi się wywodzi
Kontakt:

Post autor: rkplodz »

się tylko zapytam... KrKD, MBxd1-168 albo 204. Zgadłem?Obrazek Tylko jeszcze nie wiem co to za przejazd był Obrazek
Kazik
Megagaduła
Posty: 2926
Rejestracja: pt 12:09, 09 cze 2006
Lokalizacja: miasto Łódź

Post autor: Kazik »

Do końca tj. do 1995 roku i przenumerowania dotrwały: 'A', 'B', 'C', 'F', 'K'. Obecnie podobne trasy mają odpowiednio '95', '96', '70A', '98', '99A'. Na początku lat 90-tych zlikwidowano 'D', 'E' i 'J'. Z moich spostrzeżeń po lekturze zawartości pewnego segregatora w Muzeum KM wynika, że (mniej-więcej) '57' to dawne 'L', a '86' było kiedyś 'M'. Nigdy nie było 'I', nie wiem jak z 'O', ale linie pospieszne dochodziły do 'P'.
Pamiętam (miałem wtedy 9 lat) tabliczki o likwidacji pośpiechów, nie kojarzę czy były czerwone, czy zielone. To, że je ujrzałem, było kwestią przypadku. Wracając od dentysty przy ul.Niciarnianej czekałem z mamą na '70'. Wg rozkładu miało byćza kilkanaście minut więc uprosiłem pójście do następnego przystanku, nb. nie bardzo nie wiedząc, jak daleko on jest. Przy Szpitalnej, w przeciwieństwie do Niciarki stawało 'F' i 'B', więc wisiała tabliczka.
Jak przez mgłę pamiętam na początku lat 90-tych wprowadzenie obecnej formy rozkładów jazdy.
Nie wiem, czy wcześniej ich w ogóle nie było, ale była to spora sensacja. Często stawały się one obiektem podpaleń, zdzierano je lub zamazywano, aż pojawiły się czerwone ramki:)
Awatar użytkownika
prof_klos
Megagaduła
Posty: 3415
Rejestracja: czw 23:10, 21 gru 2006
Lokalizacja: Pabianice | Piaski

Post autor: prof_klos »

@ Rkp - ja Ci powiem co to był za przejazd, ale jest jeden warunek - musisz SIEDZIEĆ czytając to co napiszę...

Zakładam, że siedzisz.

Pojazd to WMC a szlak do/na Sompolna(o).
Ścięliśmy nie jedno drzewo, rozkuliśmy mnóstwo zalanych przejazdów. Jazda była na hardcore - z założeniem, ze pozostałe krzaki siłą przebicia przetnie WMC. No - nawet przebiła jeden słup telegraficzny <lol2>
A w najlepszych przypadkach jechaliśmy zupełnie nie widząc torowiska (tak zarośnięte), lub przecinaliśmy bajorko, które było zapewne pozostałością po roztopach.
W takich warunkach, w życiu nie jechałem. Był to przejazd roboczy.

Siedziałeś?
No mówiłem, zebyś usiadł...

Pozdrawiam Obrazek
Wszystko co dobre skończyło się w 2008 roku...
SEC
Weteran
Posty: 6980
Rejestracja: sob 14:28, 01 lip 2006

Post autor: SEC »

70A to dawne C? To chyba żart. Dawnym C była linia 97, którą dopełniała 70 z CZMP na Widzew i 75 z Paradnej do Tuwima. Około 1998 roku zlikwidowano 97, wydłużono trasę 75 i zmieniono trasę 70, która nie jest identyczna jak dawne C, bo nie jedzie przez Śmigłego-Rydza. Owszem, 96 i 98 jeżdzą z Janowa, nie z Olechowa (a 98 z N.J, nie z Maratońskiej), ale trasę przez centrum i prawie centrum mają taką samą.
rkplodz
Fan forum
Posty: 3520
Rejestracja: pn 20:59, 11 lip 2005
Lokalizacja: z miasta Łodzi się wywodzi
Kontakt:

Post autor: rkplodz »

@prof: ObrazekObrazek A przejeżdżałeś kiedyś siłą rozpędu przez przejazd, na którym nie ma asfaltu? Obrazek

Ja też nie, ale są imprezy drezynowe (spalinowe), na których tak się jeździ! Kiedyś muszę się wybrać.
Awatar użytkownika
prof_klos
Megagaduła
Posty: 3415
Rejestracja: czw 23:10, 21 gru 2006
Lokalizacja: Pabianice | Piaski

Post autor: prof_klos »

No to nie była akurat impreza, a przejazd roboczy, ale naprawdę coś niezwykłego. Taka jazda w ciemno. A gałęzie to tak waliły po mordzie, ze szok. generalnie czegokolwiek jak Wmc to byłoby żal na taką męczarnię puścić.


Łódxkie linie autobusowe z dawnych lat są mi w zupełności obce. Nawet z perspektywy przechodnia nic nie pamiętam Obrazek
Wszystko co dobre skończyło się w 2008 roku...
Adam Alex(ex1022)
Sympatyk forum
Posty: 814
Rejestracja: pn 21:18, 15 maja 2006
Lokalizacja: Aleksandrów Ł.

Odp

Post autor: Adam Alex(ex1022) »

Profesorze dla mnie autobusowe linie sa obce choc kilka znam . Tramwajowe znam wszystkie a autobusowych zero prawie
Kamyk
Bywalec
Posty: 213
Rejestracja: ndz 21:57, 03 wrz 2006
Lokalizacja: Łódź - Radogoszcz Zachód

Post autor: Kamyk »

Tak ze wspomnień - jako dziecko lubiłem jeździć zwłaszcza autobusami, bo jakoś chyba więcej było widać niż w tramwaju - poza tym widziałem jak kierowca naciska przyciski i otwiera drzwi:) A propo przycisków to bardzo mi się podobały Ikarusy 260 z nie takimi klasycznymi przyciskami jak teraz, ale takimi jak są w tramwajach do dzwonka na przykład - takie duże - super wyglądały. No właśnie, krótkie Ikarusy - uwielbiałem je.
Z linii i krańcówek - do końca życia sobie chyba nie wybaczę, że nie byłem na Bema - linie 16 i budowę Łagiewnickiej pamiętam i niestety nic poza tym.
Linia K skręcająca z Kościuszki w Mickiewicza, linia 79 Radogoszcz-plac Wolności na której chyba zawsze Ikary 260 jeździły. Pamiętam jak kiedyś 79 złapał gumę na przystanku przy Bałuckim Rynku (dzisiaj Targowisko Dolna) i kierowca zatrzymał przejeżdżające K (normalnie jako pośpieszna linia się tam nie zatrzymywało, podobnie jak na przystanku Pojezierska-Włókniarzy) by ludzie mogli jechać dalej.
Kojarzę jeszcze linie 73bis i chyba 79bis, choć w ostatnim roku jej funkcjonowania miałem 5 lat.
Bardzo lubiłem linie 89 gdy jeździła św.Teresy - jakoś fajne są te rejony - zwłaszcza skręt z Kalinowej w Teresy.
Z rodzicami często jeździłem do babci na Paderewskiego (jeszcze wtedy Gagarina i rondo Titowa) - 73 do placu Barlickiego i tam przesiadka na 52 (często mig). Fajna krańcowka tam byłaObrazek
Z rejonów Karpackiej pamiętam jeszcze linie D (ktoś pamięta jaki miała przebieg i czy jakiś jej odpowiednik jeździ?)
Z czasów bliższych, pamiętam rezerwę na 11Listopada - podjeżdżała zawsze jakoś po godz. 7 akurat gdy jechałem do LO - nawet się czasami przydała by zastąpić jakiegoś miga na 73.
Ciekawa była linia 84 jeżdżąca tylko w godzinach szczytu i kilkukrotne zmienianie miejsca jej postoju na krańcówce na Radogoszczu. Ona zawsze jeździła na cmentarz? Totalnie nie mogę sobie przypomnieć co było na Szczecińskiej przed wybudowaniem obecnej krańcówki.

Też przerabiałem jazdę na rowerze jako autobus - bez rozkładu, ale po wyznaczonych trasach:). Chyba ze 4 linie stworzyłem.

@rkplodz - O co chodzi w przejeżdżaniu drezyną przez przejazd na którym nie ma asfaltu? Bo nie kapuje niestety Obrazek
Ostatnio zmieniony ndz 07:28, 07 lut 2106 przez Kamyk, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ