szynobusów? Prawdę powiedziawszy, na trasach pod 160km/h wolałbym cieszyć się wyższą frekwencją
A tak na poważnie - to myślę, że potrzebujemy i tego i tego. To się nie wyklucza. Potrzebujemy też rozsadnej polityki transportowej, a nie takiego barachła jakie mamy na 2007-13
IMO najlepszym wyjściem są koleje 160km/h do dużych miast i 300km/h między miastami. I wilk będzie syty (bo dojedzie szybko) i owca cała(bo dojedzie).
Tylko niech te szybkie trasy zostaną zbudowane przez niezależne od państwa konsorcjum firm. Takie firmy odpowiednio zbadają zawczasu rynek i wybudują rentowne połączenia kolejowe(bo nie inwestuje się w coś co nie przyniesie zysku).
Tylko, że transport zbiorowy w wielu relacjach jest (i powinien być) deficytowy. Oczywiście są doktryny gospodarczo-polityczne, np. konserwatywny liberalizm, obiektywizm czy choćby anarchokapitalizm, które zakładają, że transport powinien być dziedziną gospodarki jak każda inna. Jednak większość zarówno speców od gospodarki, jak i transportu, i ja, uważa, że transport jest specyficzną dziedziną - na którą istnieje na tyle silne społeczne zapotrzebowanie, że należy utrzymywać go także na liniach, na których pozornie nie przynosi to zysku ekonomicznego (pozornie, bowiem zyskuje się np. zmniejszenie ruchu na drogach, zmniejszenie zużycia paliw płynnych. emisji zanieczyszczeń i tak dalej). Dość popatrzeć na relacje, w których gminy czy inny organ państwa czy samorządu nie dotuje w żaden sposób transportu. Nie chcę mówić o skrajnych przypadkach, gdzie w ogóle nie ma jak się ruszyć. Dość popatrzeć na Brzeziny - o tym, co się dzieje, widać w wątku działu Region. W makroskali można to odnieść do kolei dalekobieżnej. Przykład jak działa kolej bez dotacji to PKP IC. Czy naprawdę chcemy tak skromnej liczby relacji i takich cen w komunikacji, by przeciętny Jan Nowak miał spory problem z przejazdem? Oczywiście, taka kolej jest także potrzebna - ale jako uzupełnienie oferty kolei publicznej, niekoniecznie (a nawet lepiej żeby nie) realizowanej przez przedsiębiorstwo państwowe, ale realizowanej przez firmę wyłonioną w przetargu rozpisanym przez urząd marszałkowski/szczebel państwowy, ze wspólna, pgólnokrajową taryfą opłat - z określoną w przetargu stawką za pockm.
Nie, nie, nie. Chodzi mi o taki system:
-trasy szybkie (szkielet) - 300km/h - całkowicie prywatne przez 15 lat po zbudowaniu, ale bez wkładu państwa (może poza wywłaszczeniami)
-trasy wolniejsze (dojazdowe) - 100-160km/h - państwowe, z uwagi na niższą rentowność.
Po prostu uważam, że do szybkiej kolei państwo polskie zabierać się nie powinno bo nic dobrego z tego nie będzie.
Ostatnio zmieniony ndz 07:28, 07 lut 2106 przez px33, łącznie zmieniany 1 raz.
Powiem tak - podstawą powinno być wyrównywanie relacji między koleją a drogami kołowymi, a więc minimalizowanie, albo docelowo wręcz likwidacja opłat za dostęp do torów. Dodatkowo - włączanie w obieg gospodarczy wszystkich kosztów zewnętrznych. I wtedy rzeczywiście jest szansa na koleją która będzie rentowna. Tylko chyba w żadnym jeszcze kraju nie doprowadzono do takiego poziomu.
Zgadzam sie w pełni, że potrzebna jest i kolej na 350 km/h i na 160 km/h i dodam od siebie - ta na 100, czyli drugorzędna - też. Co by trzeba zrobić, by to mieć - to jest temat rzeka.