Strona 3 z 3

: śr 01:25, 24 lis 2010
autor: szymon5444
o3r-to zależy od sprężyny jaka jest zamontowana. Jeśli są np. dwie założone i czuwak wypycha pedał do góry to pomyśl jak potem noga boli po tylu godzinach jazdy.

: śr 08:35, 24 lis 2010
autor: kafar
Z tego powodu motorniczowie kładą na czuwak, np. cegły albo kawałki kostki brukowej, co jest w takich przypadkach niebezpieczne.

: śr 08:56, 24 lis 2010
autor: pawelczyk
Mimo wszystko sama utrata przytomności to nie jest proces trwający ułamki sekund tylko poprzedza je osłabienie, mroczki przed oczami itp. Motorniczy miałby możliwość zareagować zwalniając czuwak. Natomiast gdyby doszło do zawału serca to sekcja zwłok by to wykazała.

: śr 17:41, 24 lis 2010
autor: kafar
MPK byłoby na rękę jeśli udowodniono by winę motorniczego. Gdyby okazało się, że badania lekarskie były niedokładne czy sfałszowane rozwinęła by się dyskusja, ilu motorniczych jest zdolnych do wykonywani zawodu, EI znowu zrobiłoby aferę na kolejny miesiąc.
Dlatego prawdopodobnie coś zostało pominięte, albo już przez lekarza medycyny pracy albo przy sekcji.

: śr 17:56, 24 lis 2010
autor: pawelczyk
To już teoria spiskowa godna JK Obrazek

: śr 01:09, 01 lut 2012
autor: Dagma
Jeżeli dostał by zawału serca to by miał jeszcze chwile na rozpoczęcie awaryjnego hamowania wozem. Prawdopodobnie zasłabł za sterami i przechylił się do przodu tak, że głowa mu się oparła o pulpit i w związku z tym siła ciężaru ciała docisła koniczyny dolne i lewa noga się wbiła w czuwaka a prawa mogła się wbić w rozruch i wagon zaczoł minimalnie przyśpieszać tak, że żaden pasażer nie zorjentował się, że tramwaj przyspiesza podejrzanie. 11 maja 2010r. o godz 6:44 byłem na przystanku Al.Kościuszki-Al.Mickiewicza w Kierunku Helenówka (jechałem do do Arturówka i właśnie czekałem na 3 jak w tym momencie zobaczyłem jak 8 jedzie a następnie skręca i wylatuje z torów i tuż nad ziemią przesuwa się w kierunku kamienicy a następnie uderza w słup trakcyjny. Do dzisiaj ten widok mi się śni.
Motorowy leżał na pulpicie a nie siedział on zasłabł.
Zapamiętajmy go jak najlepiej niech zostanie w naszej pamięci jako członek KMST który zginoł na służbie.
Osobiście znałem i znam jego ojca. W 2004r. jego ojciec przedstawił mi go pierwszy i ostatni raz za życia. Drugi raz spotkałem go 11.05.2010r. chwile po wypadku ale on już nie żył. Niech ten wypadek będzie przestrogą dla wszystkich nie doszukujmy się czyjej kolwiek winy tylko zamknijmy temat i 11 maja idzimy w tamto miejsce i zapalmy zinicza na znak pamięci bo puki my pamiętamy puki będzie życi wiecznie pamięci o o nim.

11 maja 2010r. to był najczarniejszy dzień w historji komunikacji tramwajowej w Łodzi