1 Koszty administracyjne. Ubezpieczenie płacone raz na rok, u najtańszego ubezpieczyciela. Kupuje sobie autko które nie wymaga wysokich stawek OC. W KM masz doliczone do ceny biletu.
2. Koszty eksploatacyjne. Paliwo - a raczej gaz, tani jak barszcz. Za ile spalisz jadąc do pracy i z powrotem? W KM masz doliczone do ceny biletu.
3. Koszty etatów - które są po stronie tylko KM - pensje, ZUS'y itd... Utrzymanie całego sztabu ludzi a że to panstwowe firmy więc przerost zatrudnienia.
4. Koszt marnowanego czasu. Czas, który kosztuje tego nie liczysz. Samochodem nawet w korkach dojedziesz znacznie szybciej. Przykład nawet w szczycie przejazd Doły - Złotno (ćwiczony wielokrotnie) KM zajmuje ponad godzinę, samochodem nie więcej niż 20 minut, po szczycie jest jeszcze gorzej, przejazd autkiem mniej niż 15 minut, KM: 75 i więcej minutek. Byle jaka praca to więcej niż 10 złotówek za godzinkę, czyli do bileciku za przejazd doliczasz jeszcze dyszkę a może i więcej. Sorty ale za 15 PLN to autkiem przejedziesz znacznie większy dystans.
5. Koszt utraty dyspozycyjności (w zasadzie niemalże nie ma pracy by nie była wymagana) jaką daje samochód a KM nie zaoferuje. Znacząca rzecz albo masz pracę albo jej nie masz. Utrata zapłaty za prace to koszt na niekorzyść KM.
6. Koszt utraty zarobku. Nie musisz rezygnować z większości zleceń bo nie ma dojazdu KM. kosztem jest to ze nie możesz zarobić z powodu braku dojazdu.
Generalnie Studi, masz sporo racji, ale nie wziąłeś kilku czynników pod uwagę.
Nie każdy może sobie pozwolić na w miarę nowe auto, a wysłużone pojazdy to także większe ryzyko usterek i większa składka. Ponadto, są kierowcy, którzy nie ukończyli jeszcze 26 lat, a to także zwiększa cenę ubezpieczenia. Gdybym miał na swoim przykładzie wybrać komunikacja czy samochód patrząc jedynie przez ten aspekt, to zdecydowanie wybrałbym komunikację. Trzymiesięczna migawka musiałaby kosztować niecałe 500 zł żeby przebić cenę ubezpieczenia.
Paliwo – ok. 5,50 zł za litr. Przy spalaniu, powiedzmy, 6 litrów/100 km w mieście, żeby pokonać trasę linii 70A (ok. 11 km) wydam ok. 3,30 zł, bilet 40-minutowy kosztuje 2,20 zł. Wiem, że to nie są profesjonalne obliczenia, ale chciałem zobrazować, że na krótkich dystansach używanie samochodu nie jest raczej oszczędne.
Do „kosztów eksploatacyjnych” dodaj także koszty wizyty u mechanika spowodowanej jakąkolwiek usterką. Żarówkę jeszcze sam wymienisz w minutę, ale naprawa sprzęgła, skrzyni biegów itp. wymaga już odpowiedniej wiedzy i poświęconego czasu (jeśli chcesz to naprawić najtańszym kosztem). W cenie biletu już masz wliczone koszty operacyjne z tego tytułu. A nawet jeśli Twoje auto działa bez zarzutu, to i tak co roku musisz stówę z kawałkiem zostawić w stacji kontroli pojazdów. Tego nie doliczyłeś.
Możesz się ze mną zgodzić lub nie, ale wydaje mi się, że koszt użytkowania samochodu w stosunku do kosztu użytkowania komunikacji miejskiej maleje proporcjonalnie do odległości. Im jedziesz dalej, tym bardziej opłaca Ci się jechać własnym samochodem.
Jadąc ze Starych Chojen na Teofilów szybciej dojadę samochodem niż tramwajem wykorzystując alternatywy drogowe. Taki przejazd Chocianowicką i Szczecińską, bądź zachodnią quasi-obwodnicą Łodzi wydłuża trasę jeśli chodzi o odległość, ale skraca ją o czas świateł i przystanków, które na swojej drodze miałbym jadą 6 i 2, bądź 52 i zgierską 6.
Im dalej jedziemy komunikacją miejską od miejsca początkowego, tym większa szansa na przesiadki, słabą częstotliwość linii peryferyjnych, "powyginane" trasy (np. 91 wyjeżdżające poza Łódź na Sąsiecznie, 76 objeżdżające całą Retkinię, czy 68 po aktualnie zmienionej trasie do Sapy). Są też miejsca, gdzie komunikacja w ogóle nie dojeżdża i jesteś zmuszony dłuższy kawałek przejść. To wszystko wydłuża czas naszego przejazdu i tu właściwym wyborem jest samochód.
Przy krótszych trasach droga autobusu/tramwaju i samochodu praktycznie się pokrywa. Posłużę się moim przykładem - podróż na uczelnię samochodem, czy autobusem trwa mniej więcej tyle samo – 25 minut. Autobus nadrabia swoje jadąc bus-pasem na Śmigłego Rydza i Kopcińskiego, natomiast samochodem albo stanę w korku na ww. ulicach, albo na alternatywnych drogach będę musiał jechać znacznie wolniej niż jest dopuszczalne – Niciarniana i Przędzalniana w niektórych miejscach nie zachęcają do prędkości nawet powyżej 15 km/h. Dochodzi do tego jeszcze jedna ważna rzecz, o której też nie wspomniałeś – miejsce parkingowe. Nie każdy wydział i nie każda firma ma swój parking. Jest też sporo zawodów, które wykonuje się na świeżym powietrzu, gdzie dany punkt jest Twoim miejscem pracy (np. budka z kebabem, skrzyżowanie, na którym rozdajesz ulotki). Przejazd wzdłuż sąsiednich, często wąskich osiedlowych ulic w poszukiwaniu miejsca parkingowego zajmuje dłuższą chwilę (jak się chce parkować poprawnie, a nie gdziekolwiek). Najgorzej jak te ulice są jednokierunkowe i trzeba zrobić rundkę dookoła kwartału, przez to też tracisz czas. I pamiętaj, że musisz później dojść odcinek od miejsca zaparkowania do punktu docelowego.
I ostatnie „ale” – centrum. Jadąc samochodem do centrum musisz być przygotowany na to, że zapłacisz za tę przyjemność, o ile znajdziesz miejsce parkingowe. Poza tym, ilość tych miejsc jest dosyć ograniczona i to co przejdzie na osiedlowej uliczce (dziwne, acz w wielu przypadkach legalne, sposoby ustawienia aut względem drogi i chodnika), nie ma prawa przejść w reprezentacyjnym centrum (dzikich parkingów nie uświadczysz w zbyt wielu lokalizacjach). Tak więc jadąc do centrum autobusem zaoszczędzasz czas i pieniądze. Oczywiście, tu przydatne byłyby parkingi w ostatnim możliwym darmowym miejscu, tuż przy przystanku bądź krańcówce, ale na takie rozwiązanie chyba jeszcze trochę poczekamy.
Graficzny pisze:jakoś ludzie coraz bardziej rozumią,
"Rozumieją". Zdaję sobie sprawę, że mieszkasz zagranicą i gubisz trochę tę gramatykę (nie pierwszy już raz), ale to naprawdę razi po oczach i kiepsko się czyta. Przepuszczaj tekst przed wysłaniem przez jakąś autokorektę, powinno być lepiej
Cytat: Cytat:
Coś źle zrozumiałeś? Jeżeli klimatyzacja jest włączona, NADAL są okna zamknięte! Nawet jak jest ich 10.
Jeżeli będzie wyłączona klimatyzacja, będą okna odblokowane.
Nie jest przewidziane, by oba systemy wietrzenia były korzystane jednocześnie.
No cóż nadal nie rozumiesz DLACZEGO. Trudno. Szkoda czasu.
Może nie śledziłem Waszej wymiany zdań dokładnie i od początku, ale nie chodzi Wam czasem o wyrównanie temperatury w pojeździe? Jak okna będą otwarte i klimatyzacja włączona, to zimne powietrze będzie uciekać i po chwili w pojeździe będzie bardzo zbliżona temperatura do tego co na zewnątrz?
Swoją drogą, to czy nowe Conecto i Solarisy mają jakąś regulację klimatyzacji, czy ustawioną stałą temperaturę 23 stopnie? Któregoś dnia, przy temperaturze ponad 35 stopni jechałem Conecto z klimatyzacją, chłodno miło i przyjemnie, a jak wysiadłem na ten upał to momentalnie gęsia skórka mi wyskoczyła na rękach. Trochę za duża różnica temperatur, a to nie jest za bardzo zdrowe. Mi po chwili przeszło, ale osoby starsze i z chorobami układu krążenia mogą mieć problemy.