Gekon kontra Puma czyli tramwaje dla Poznania
Jacek Łuczak
Gecko to na razie robocza nazwa, bo wcale nie wiadomo, czy tramwaj Solarisa zostanie tak nazwany. Gecko ma przywoływać na myśl gekony, wyjątkowe gady spokrewnione z jaszczurkami, które za pomocą mikroskopijnych przylg na palcach potrafią chodzić nawet po płaskich pionowych powierzchniach. Jednak Solaris Gecko nie będzie wspinał się po ścianach, tylko jeździł po torach. Być może już za dwa lata...
Gecko w dwóch wersjach
Teraz hitem Solarisa ma być tramwaj Gecko. Będzie produkowany - prawdopodobnie także w podpoznańskim Bolechowie - w dwóch wersjach. Pierwszy, o długości 30 m, tylko w części będzie miał tzw. niską podłogę. Natomiast drugi, o 2 m dłuższy, będzie całkowicie niskopodłogowy. Oba mają osiągać prędkość 70 km na godz. - Moc silników pozwala na więcej, ale szybsza jazda w warunkach miejskich nie jest realna. Choćby ze względu na niewielkie odległości między przystankami - mówi Hans Peter Engel, dyrektor sprzedaży w Solaris Bus & Coach. Tramwaj będzie przegubowy, złożony z trzech członów. Skręcając może przypominać gekona zamiatającego ogonem.
Ze swoim nowym produktem Solaris deklaruje start w przetargach. Jeśli firma otrzyma zamówienie np. w połowie przyszłego roku, to pierwszy tramwaj mógłby wyjechać z fabryki w Bolechowie z końcem następnego. Na początek powinna produkować 50-70 sztuk rocznie.
Konkurencja jest dobra
Solaris to niejedyne polskie przedsiębiorstwo, które w ostatnich trzech latach zdecydowało się na wejście na rynek tramwajów. Uczyniła to także bydgoska PESA i poznańska Fabryka Pojazdów Szynowych, spółka córka zakładów HCP Cegielski ze swoją Pumą, która otrzymała wyróżnienie za innowacyjny produkt na zakończonych dwa tygodnie temu targach kolejowych Trako 2007 w Gdańsku. Mimo tego, Gecko będzie z pewnością poważną konkurencją dla Pumy. - Każda konkurencja jest dobra dla rynku. Zapotrzebowanie w kraju i za granicą będzie tak duże, że powinno znaleźć się miejsce dla wszystkich - przewiduje Bogdan Pohl, wicedyrektor poznańskiej Fabryki Pojazdów Szynowych, która chce wygrać przetarg na dostawę tramwajów niskopodłogowych do Warszawy i rozpoczęła rozmowy o sprzedaży Pumy do jednego z krajów Europy Wschodniej. - Konkurencja to normalna rzecz i należy ją szanować. Jednak niespecjalnie nas to przeraża - ocenia Tomasz Zaboklicki, prezes bydgoskiej PESY, która myśli raczej o podbiciu rynków zagranicznych.
W kraju bowiem od dwóch lat mówi się o kilku przetargach na dostawę tramwajów (dla Warszawy, Gdańska, Poznania i Górnego Śląska), ale żaden z nich nie został jeszcze ogłoszony. Głównie dlatego, że duże miasta wciąż starają się o dopłaty unijne, bez których trudno by im było udźwignąć koszty zakupu tramwajów. A te są zwykle 8-10 razy droższe od autobusów. Jedna sztuka może kosztować nawet 7-10 mln zł.
Brakuje nowoczesnych
Po 14 polskich miastach jeździ obecnie blisko 4 tys. tramwajów. Prawie połowa z nich to 20-latki, połowie tysiąca z nich stuknęła "trzydziestka". Tylko 300 pojazdów ma mniej niż 10 lat. Szacuje się, że w ciągu pięciu lat polskie miasta zainwestują w wymianę taboru około 10 mld zł.
Muszę przyznać, że przynajmniej na rysunku projekt tego tramwaju wygląda jak z fabryki Solaris, na pierwszy rzuta oka. Mamy więc kolejnego gracza na polskim rynku tramwajowym po Pesie, Cegielskim, wrocławskim Protramie, Modertransie, w pewnym stopniu chorzowskim Alstomie - Konstalu i manufakturach takich jak MPK - Łódź. Ciekawe, który z nich odpadnie, choć tu sytuacja jest chyba bardziej złożona bo przynajmniej część z tych producentów znalazła lokalne nisze rynkowe. Tak na prawdę to, moim zdaniem, o przetargi np. w Poznaniu czy w Warszawie na setkę tramwajów zawalczą tylko Pesa, Cegielski, pewnie Bombardier i może właśnie Solaris. Z drugiej strony wstęp na ten rynek gotowe projekty z zachodniej Europy Bombardiera, Siemensa, Alstomu czy nawet Skody mają raczej już utrudniony.